W odpłacaniu dobrem na zło jest piękno i majestat. Jest to szlachetna, religijna zasada, która odgrywa dużą rolę w podstawowych wierzeniach wielu religii. Uczono nas, że każdy, komu okaże się dostatecznie dużo miłości i wystarczająco dużo cierpliwości, zareaguje w końcu na naszą miłość i stanie się lepszy. W ten sposób miłość zostaje zdefiniowana jako nie kończący się proces dawania. Jeżeli grzesznik nie zmienił się w wyniku naszych dotychczasowych starań, otrzymujemy zachętę, byśmy byli cierpliwi, modlili się, dostrzegali w nim dziecko boże i mieli ufność, że nasze dobre uczynki wpłyną w końcu na jego postawę. Zalecenie, że powinniśmy wybaczać tym, którzy zgrzeszyli przeciwko nam, jest tak przemożne, iż rzadko kiedy zadajemy sobie pytanie, jak wiele mamy znosić, zanim przestaniemy być tolerancyjni. Niestety ludzie mają czasem poczucie, że gdy wybaczają komuś zły uczynek, nie powinni również go za to karać. Nauczanie, że powinniśmy wybaczać tym, którzy zgrzeszyli przeciwko nam, nie zawiera niczego, co dotyczyłoby niekarania ludzi, którzy sprawili nam ból. Czy nie można w pełni wybaczać i kochać tych, którzy wyrządzają nam zło, a jednocześnie — dlatego że chcemy kochać ich nadal — korygować ich złych nawyków? Wybaczanie nie wymaga akceptacji złego zachowania, a jedynie tego, abyśmy nie znienawidzili tych osób z powodu ich niedopuszczalnego zachowania. Krótko mówiąc, mogę wybaczyć córce to, że rozbiła mój samochód, i nawet kiedy zabiorę jej prawo jazdy,- będę nadal bardzo ją lubił i kochał. To, że skłonię ją, aby zapłaciła za wyrządzoną szkodę, i nie pozwolę, aby miała dostęp do samochodu dopóty, dopóki nie udowodni, że stała się bardziej odpowiedzialna, bynajmniej nie wzbudza we mnie nienawiści do niej. Jest raczej tak, że z jednej strony okazuję wybaczenie i miłość, a z drugiej stanowczość i chęć skorygowania jej zachowań.
↧